Po 30 minutach zaczęło brakować powietrza. Było coraz cieplej i w
myślach modliłam się, żeby jakimś cudem udało nam się wyjść. Harry nadal
stał naprzeciw, wtulony we mnie co było jeszcze gorsze… Zważając na
sytuację. Czułam jak jego klatka piersiowa stopniowo się podnosi i
opada, przy czym moje serce waliło jak szalone.
-Bardzo szybko bije ci serce –powiedział jakby czytał w moich myślach.
-Siedzimy tu już dość długo, więc wybacz, że zaczynam się denerwować.
Twarz Harry’ego rozświetlił uśmiech. Ale nie jeden z „tych ironicznych”.
-Będzie dobrze. Zdarzały się gorsze rzeczy.- skomentował spokojnie.
Odetchnęłam, bo jego słowa trochę mnie uspokoiły.
Po chwili usłyszeliśmy głos z drugiej strony.
-Nie otworzę drzwi od zewnątrz, musicie to zrobić od środka. –krzyknął właściciel sklepu.
-Niby jak mamy to zrobić?! –fala zdenerwowania znowu wróciła.
-Mam pomysł. –powiedział do mnie Harry. -Ale musimy zamienić się miejscem. Niech się pan cofnie! –rozkazał właścicielowi.
Zamiana miejsc była najtrudniejszą rzeczą, jaką można było sobie
wyobrazić w schowku. Harry ledwo przecisnął się między mnie a drzwi, ale
w końcu się udało.
-Co chcesz zrobić?
-Spróbuję wywarzyć drzwi.
Wybałuszyłam na niego oczy, ale nawet nie zdążył tego zauważyć bo
jednym, mocnym kopem rozwalił zamek w drzwiach. Z braku wolnego miejsca
upadłam do tyłu pomiędzy mopy, a zaraz potem cała sterta ścierek i
innych rzeczy zawaliła się na mnie z półek na ścianach.
-Łucja? –usłyszałam po chwili.
-Tu jestem! –krzyknęłam wyciągając z gruzów rękę. Harry mnie chwycił i pomógł wstać. Prawie wybuchnął śmiechem.
-Ani się waż. –powiedziałam, po czym uniósł obie ręce w górę w geście poddania się.
Wyszłam ze schowka i podeszłam do właściciela.
-Odchodzę. –poinformowałam go.
-Naprawię zamek! –krzyknął rozpaczliwie, kiedy razem z Harrywm szliśmy do wyjścia.
-Przykro mi. –odpowiedziałam.
-Zwiększę wynagrodzenie! –dodał jeszcze, ale wyszliśmy ze sklepu.
Na zewnątrz oboje zaczęliśmy się śmiać.
-To co? Wchodzisz w to? –Harry wyciągnął do mnie dłoń.
-I tak już nie mam pracy, więc czemu nie? –Uśmiechnęłam się do niego.
-No to mamy umowę. –zacisnęliśmy dłonie i staliśmy tak przez chwilę po
czym się zorientowałam co my właściwie robimy… Niestety o wiele za
późno, bo wokół już pojawili się fotoreporterzy i fanki.
Wyrwałam rękę z uścisku jego dłoni, chociaż byłam pewna że większość ze zgromadzonego tłumu już zdążyła zrobić zdjęcie.
Harry popatrzył na mnie z miną „dlaczego psujesz taką chwilę?”
-No co!? Sądziłam, że nie chcesz zdjęć z dziewczyną, którą w dodatku trzymasz za rękę.
-Masz racje. –przyznał kiwając głową. –Ale możemy zrobić coś co bym chciał zobaczyć na zdjęciu.
Nie miałam pojęcia o czym mówi.
-Co masz na myśli? –spytałam i to był mój błąd.
Harry błyskawicznie stanął obok i pocałował mnie w usta. Utrudnił mi
odsunięcie się od niego, ponieważ objął mnie w pasie. Dookoła słyszałam
tylko piski fanek i dźwięk robionych zdjęć. Wiedziałam, że jutro wszyscy
będą o nas mówić. Mogłam zareagować od razu i jakoś mu się wyrwać, ale
chwilę później… Już nie chciałam tego zrobić.
---------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że podoba się nowy rozdział! Pisałam go z pomocą z Wiktorii.. Znowu :D I starałam się też w miarę szybko ;)
wtorek, 3 lipca 2012
środa, 27 czerwca 2012
ROZDZIAŁ 5
Usłyszałam głos babci. Za szybko się ucieszyłam i równie szybko ta
radość zmalała do rozmiarów ziarenka maku. Numer był zablokowany, a ja
byłam prawie pewna, że dzwonią… Nie ważne. Muszę się nauczyć, że z
marzeniami trzeba trzymać się na bakier. Babcia dzwoniła z Polski.
Chciała wiedzieć co u mnie, jak się dogaduję z siostrą i czy nie chcę do
nich wrócić. Nigdy. Tak sobie postanowiłam. Nie wrócę tam, gdzie moje
życie wywróciło się do góry nogami. Po śmierci rodziców miałam dwa
wyjścia; zostać u dziadków lub przyjechać tu. Wybór był prosty.
-Idę do pracy. –ogłosiłam, gdy zeszłam na dół do kuchni. Zuza stała przy stole i robiła sałatkę warzywną.
-Idziesz gdzie? –spytała wybita z myśli.
-Słyszałaś mnie.
-A co z graniem na perkusji?
-Nie nadaję się do tego.
-Bo nie zadzwonili? Będą inne castingi. Nie pierwszy, nie ostatni.
-Nie mam na to ani ochoty, ani czasu Zuza. Muszę się czymś zając, żebym mogła przestać myśleć o rzeczywistości.
-Jeżeli tak bardzo chcesz pracować, to zaraz za rogiem szukają kasjerki w supermarkecie. –powiedziała z ironią w głosie.
-Świetnie! –rzuciłam na odchodne. –Tak a propos… -dodałam po czym Zuza podniosła na mnie wzrok. –Całusy od babci. –powiedziałam po czym wyszłam.
O prace nie było trudno. Szukali kogoś młodego, w moim wieku. Wystarczyło tylko, że umiem podstawową matmę i szybko załapałam jak obejść się z kasą fiskalną i robota była moja. To o wiele prostsze niż branie udziału w jakichś castingach. No i po co to komu?
Zaczęłam od razu. Praca zaczęła mi się podobać. Wielu ludzi do mnie zagadywało, mam nadzieję, że nie dlatego, że chcieli mnie okraść… W każdym razie mijały pierwsze godziny, które nie były odczuwalne.
Do lady podszedł kolejny klient.
-Dzień dobry. W czym mogę po… -zaczęłam podnosząc wzrok i wtedy prawie ścięło mnie z nóg. –Ty…
-Mnie także niewymownie miło, że cię widzę. –powiedział Harry z szerokim uśmiechem.
-Ktoś ci coś zrobił? Bo na pewno nie uśmiechasz się tak bez powodu.
-Właściwie to chciałem Ci to dać. –powiedział wyjmując kartkę papieru.
-K…K…-zaczęłam nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. –Kontrakt?! –krzyknęłam tak głośno, że ludzie w sklepie popatrzyli w naszą stronę.
-Ciszej, bo jeszcze mnie rozpoznają. –powiedział Harry.
-Tak. Nie chcemy tego przecież. –odpowiedziałam z ironią. –Jak to kontrakt? –wróciłam do tematu. –Przecież nie zadzwoniliście do mnie.
-Nie, bo osobiście chciałem ci to przekazać.
-A jak mnie tu znalazłeś? –zmarszczyłam brwi.
-Podałaś adres domu, więc poszedłem tam, a twoja siostra powiedziała resztę.
-No tak…
-No nie! –krzyknął nagle Harry.
-Słucham?
-Znalazły mnie! –wrzasnął chwytając mnie za rękę i ciągnąc na tyły sklepu. Dopiero gdy się odwróciłam zobaczyłam tłum fanek pod drzwiami.
-Załatwię to! –rzucił w naszą stronę właściciel.
Harry zaciągnął mnie do schowka na miotły.
-Tu będzie dobrze. –powiedział wpychając mnie do środka.
Schowek był za ciasny na więcej niż jedną osobę. Zdecydowanie za ciasny. Ja opierałam się o drzwi, a Harry stał naprzeciw mnie. Tak blisko, że słyszałam jak oddycha. Patrzył mi głęboko w oczy. Dopiero teraz zauważyłam, że ma zielone oczy. Tak piękne, że przy ich spojrzeniu traciłam równowagę pod nogami. Cały świat chwiał się z boku na bok.
Tak blisko… Wystarczyłoby, że nachyli się bliżej i jego usta złączą się z moimi.
Tkwiąc w takich myślach, speszona odwróciłam głowę w bok.
Poczułam, że klamka od drzwi rusza się pod moimi plecami.
-Chyba mamy problem… -powiedział niewyraźny głos z drugiej strony. Zgaduję, że to był właściciel.
-Fanki nadal tu są? –spytał Harry, jakoś dziwnie zadowolony.
-Nie. Udało mi się je odpędzić.
-Tyle dobrze. –skomentował Harry pod nosem, tak żebym tylko ja mogła to słyszeć. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Ale teraz nie mogę otworzyć drzwi. –dodał właściciel szarpiąc za klamkę.
Spojrzałam na Harrego, który wydał się być rozbawiony całą sytuacją. I nie wiedziałam co gorsze… Siedzieć w schowku i nie móc wyjść czy… Siedzieć w schowku z Nim?
-Idę do pracy. –ogłosiłam, gdy zeszłam na dół do kuchni. Zuza stała przy stole i robiła sałatkę warzywną.
-Idziesz gdzie? –spytała wybita z myśli.
-Słyszałaś mnie.
-A co z graniem na perkusji?
-Nie nadaję się do tego.
-Bo nie zadzwonili? Będą inne castingi. Nie pierwszy, nie ostatni.
-Nie mam na to ani ochoty, ani czasu Zuza. Muszę się czymś zając, żebym mogła przestać myśleć o rzeczywistości.
-Jeżeli tak bardzo chcesz pracować, to zaraz za rogiem szukają kasjerki w supermarkecie. –powiedziała z ironią w głosie.
-Świetnie! –rzuciłam na odchodne. –Tak a propos… -dodałam po czym Zuza podniosła na mnie wzrok. –Całusy od babci. –powiedziałam po czym wyszłam.
O prace nie było trudno. Szukali kogoś młodego, w moim wieku. Wystarczyło tylko, że umiem podstawową matmę i szybko załapałam jak obejść się z kasą fiskalną i robota była moja. To o wiele prostsze niż branie udziału w jakichś castingach. No i po co to komu?
Zaczęłam od razu. Praca zaczęła mi się podobać. Wielu ludzi do mnie zagadywało, mam nadzieję, że nie dlatego, że chcieli mnie okraść… W każdym razie mijały pierwsze godziny, które nie były odczuwalne.
Do lady podszedł kolejny klient.
-Dzień dobry. W czym mogę po… -zaczęłam podnosząc wzrok i wtedy prawie ścięło mnie z nóg. –Ty…
-Mnie także niewymownie miło, że cię widzę. –powiedział Harry z szerokim uśmiechem.
-Ktoś ci coś zrobił? Bo na pewno nie uśmiechasz się tak bez powodu.
-Właściwie to chciałem Ci to dać. –powiedział wyjmując kartkę papieru.
-K…K…-zaczęłam nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. –Kontrakt?! –krzyknęłam tak głośno, że ludzie w sklepie popatrzyli w naszą stronę.
-Ciszej, bo jeszcze mnie rozpoznają. –powiedział Harry.
-Tak. Nie chcemy tego przecież. –odpowiedziałam z ironią. –Jak to kontrakt? –wróciłam do tematu. –Przecież nie zadzwoniliście do mnie.
-Nie, bo osobiście chciałem ci to przekazać.
-A jak mnie tu znalazłeś? –zmarszczyłam brwi.
-Podałaś adres domu, więc poszedłem tam, a twoja siostra powiedziała resztę.
-No tak…
-No nie! –krzyknął nagle Harry.
-Słucham?
-Znalazły mnie! –wrzasnął chwytając mnie za rękę i ciągnąc na tyły sklepu. Dopiero gdy się odwróciłam zobaczyłam tłum fanek pod drzwiami.
-Załatwię to! –rzucił w naszą stronę właściciel.
Harry zaciągnął mnie do schowka na miotły.
-Tu będzie dobrze. –powiedział wpychając mnie do środka.
Schowek był za ciasny na więcej niż jedną osobę. Zdecydowanie za ciasny. Ja opierałam się o drzwi, a Harry stał naprzeciw mnie. Tak blisko, że słyszałam jak oddycha. Patrzył mi głęboko w oczy. Dopiero teraz zauważyłam, że ma zielone oczy. Tak piękne, że przy ich spojrzeniu traciłam równowagę pod nogami. Cały świat chwiał się z boku na bok.
Tak blisko… Wystarczyłoby, że nachyli się bliżej i jego usta złączą się z moimi.
Tkwiąc w takich myślach, speszona odwróciłam głowę w bok.
Poczułam, że klamka od drzwi rusza się pod moimi plecami.
-Chyba mamy problem… -powiedział niewyraźny głos z drugiej strony. Zgaduję, że to był właściciel.
-Fanki nadal tu są? –spytał Harry, jakoś dziwnie zadowolony.
-Nie. Udało mi się je odpędzić.
-Tyle dobrze. –skomentował Harry pod nosem, tak żebym tylko ja mogła to słyszeć. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Ale teraz nie mogę otworzyć drzwi. –dodał właściciel szarpiąc za klamkę.
Spojrzałam na Harrego, który wydał się być rozbawiony całą sytuacją. I nie wiedziałam co gorsze… Siedzieć w schowku i nie móc wyjść czy… Siedzieć w schowku z Nim?
****************************************************************
Przepraszam,że tyle musieliście czekac.Miałam problemy z ręką,w zasadzie nadal mam... Rozdział pisałam wspólnie z moją przyjaciółką Wiktorią( za co serdecznie dziękuję! :* ).Chcecie poczytac jej bloga? Serdecznie polecam. KLIK
środa, 16 maja 2012
Rozdział 4
A więc to
już dziś. Przesłuchanie. Siedzę i czekam. Czekam...czekam. i jeszcze raz
czekam... Tkwię na tym szarym krzesełku już od jakichś dwóch godzin, a kolejka
praktycznie nie drgnęła, jednak im dłużej to trwa, tym bardziej trzęsą mi się
ręce. Denerwuje się, ale moje zachowanie jest przecież usprawiedliwione. W
końcu przesłuchanie u One Direction nie zdarza się codziennie... Nagle słyszę swoje imię. -Łucja proszona na salę. Z nerwów pogniotłam całą kartkę z tekstem
i nutami ( nie wiem jak to w perkusji jest).Wiedziałam, że mi się NIE uda. Po
co ja tu w ogóle przyszłam? Tylko robię z siebie idiotkę. Zdenerwowana rzuciłam
kłębkiem zgniecionej kartki prosto przed siebie.
-Auuuuuuuu! Może być tak trochę
uważała?
OMG, czy to
Harry Styles. Nie, spokojnie. Wdech, wydech. A teraz czas na najpiękniejszy
uśmiech świata. -Przepraszam, naprawdę
nie chciałam-na mojej twarzy pojawił się banan na 0,5 metra. -Tak, tak. -Wiem, że
jestem rozrywany przez miliony nastolatek, ale żebym do ciebie zagadał nie
musisz rzucać we mnie swoimi rzeczami.
-Przypominam
ci, że to przesłuchanie do zespołu, a nie klub nocny.
Przez chwile
siedział gapiąc się na mnie i wydając z siebie tylko:
- Yyyyyyyyyyyy?
- jednak po chwili załapał. Co jak co, ale zbyt błyskotliwy to on raczej nie
jest... Dobra mniejsza z tym. Przyszłam tu po to, żeby zagrać i zrobię to. Spojrzałam
na ludzi zajmujących miejsca po drugiej stronie białego stołu. Obok całego
składu 1D siedziały jeszcze dwie zupełnie obce mi osoby. Tęgi brunet, który
nawet nie raczył spojrzeć na mnie od kiedy weszłam do pomieszczenia i
stosunkowo młoda kobieta, ta która mnie wezwała.
Zadali mi
kilka rutynowych pytań. Potem kazali zagrać. Usiadłam. Zamknęłam oczy, żeby
choć odrobinę zminimalizować stres związany z siódemką obserwujących mnie
osób i zaczęłam.
-1,2,3,4
zaczęłam wystukiwać nogą rytm piosenki. Dołączyłam moje ręce, które mimo stresu
nie odmawiały mi posłuszeństwa. Podniosłam powieki i zobaczyłam dziwne
spojrzenie Styles’a. O co mu chodziło?
Na słowa: My universe
will never be the same I'm glad you came, Harry się uśmiechnął. Co do
jasnej cholery jest zgrane? Nie ukrywam, że cała piąta miło mnie zakoczyła , gdy po chwili
zaczęli nucić pod nosami tekst piosenki ( nawet Styles nie był w stanie się
oprzeć?). Mój stres znikał z każdą kolejną sekundą piosenki. Niestety wrócił do mnie ze zdwojoną
siłą, gdy po raz ostatni uderzyłam pałeczką o bęben. Sojrzałam na uśmiechnięte
twarze 'jury'. dodało mi to sporo odwagi. Uznałam, że zakończę występ jak na
wytrwałego perkusistę przystało. Chciałam podrzucić pałeczki tak, aby obróciły
się w powietrzu po czym je złapać. Niestety tylko się zbłaźniłam. Trafiłam w oko Harry’ego.
-Znowu mnie
podrywasz słońce- powiedział dość żałosnym głosem.
-Przypominam
ci, że jestem na przesłuchaniu, słońce- dodałam z ironią w głosie.
Reszta
chłopców tylko dziwnie się na nas popatrzyła. Westchnęłam głęboko i spuściłam
głowę.
-Oddzwonimy
do ciebie-rzekł Niall.
Taaa, jasne.
Zawsze tak mówią, kiedy grzecznie chcą się kogoś pozbyć. No to spieprzyłam
swoją szansę.
***
Każdy kolejny
dzień dłużył mi się coraz bardziej. Miałam dość wysłuchiwania siostruni, która
za wszelką cenę mnie 'pocieszała'.”Zadzwonią, na pewno, wezmą cie" itp ,itd..
Już rzygam tymi jej tekstami. Niestety nie żyję w bajeczce, w której
królewiczem będzie Harry czy Niall. Tu gdzie jestem można zauważyć tylko szarą
rzeczywistość, którą ludzie zwykli zwać życiem. Moje ‘ malikowo-wieczorne refleksje’ przerwał mi dzwonek telefonu. Kto może do mnie
zdzwonić? Chyba nie Zuza, skoro jest piętro niżej. Zaraz, zaraz. Nie, to
niemożliwe. Nacisnęłam przycisk ‘odbierz’, a po chwili usłyszałam głos... Ciąg
dalszy nastąpi.
***********************************************************************************************************
Rozdział dedykowany mojej kochanej Kai( sorki Maja),która pomogła mi go napisać. Łapcie link do jej wspaniałego opowiadania : KLIK. Następny również w tym tygodniu jak będzie ponad 10 komentarzy( nie wliczając moich). Przecież to tak niedużo. NIE TO WCALE NIE JEST SZANTAŻ hahaahha
niedziela, 13 maja 2012
Rozdział 3
Wyjmowałam
rzeczy z walizki, a z nimi jakby każde wspomnienie z Polski. Wtedy zdałam sobie
sprawę, że nic już nie będzie takie samo. Usiadłam na dość szerokim łóżku, po
czym upadłam na nie bezwładnie. Nagle do pokoju weszła Zuza.
-Przypominam
ci, że jutro masz przesłuchanie. Radzę ci poćwiczyć, żebyś nie wyszła na
idiotkę, siostra.
-Jezu, kompletnie
zapomniałam .Chyba żartujesz! Mam za mało czasu na przygotowanie. Nie idę.
-Nie po to
tyle zainwestowałam, żebyś teraz udawała rozkapryszone dziecko.
-Ach, niech
ci będzie. Zaprowadzisz mnie do piwnicy, studia, miejsca do ćwiczeń, czy
jakkolwiek to nazwać?
-Chodź za
mną.
Zeszłyśmy na
sam dół domu, który miał 4 piętra. Nie ukrywam, że troszkę mnie to zmęczyło.
-Zamknij
oczy i podaj mi rękę-powiedziała Zuza.
-Dobrze..-postanowiłam
być miła, przynajmniej na chwilę.
Postawiłam
kilka niepewnych kroków, po czym w pełni zaufałam siostrze i poruszałam się
dość szybko.
-Już możesz
otworzyć oczy, jesteśmy.
Zaciekawiona
podniosłam powieki. Ujrzałam wielki pokój z perkusją w centrum. Nie ukrywam, że
jest to sprzęt wyższej rangi.
-Naprawdę
nie musiałaś Zuza.
-Uważam, że
ci się należy. –A więc zostawiam cię samą ze swoją największą miłością.
-Ekhem- dałam
znać siostrze, że się myli. –Jeżeli dobrze pamiętasz moja największa miłość to
One Direction.
-à propos, myślę, że powinnaś ćwiczyć, a nie się ze mną przegadywać. –Idź grać!
Zostałam
sama. Sama ze swoją pasją. Na niewielkim stoliku leżały pałeczki. Wzięłam je do
rąk. Stuknęłam o talerz. Zaczęłam wygrywać dźwięki „ What Makes You Beautiful ‘’.Muszę
powiedzieć, że pierwszy raz poczułam się tutaj szczęśliwa. Przypomniałam sobie
o jutrzejszym przesłuchaniu i nagle zabolał mnie brzuch. Czy, aby na pewno dam
radę? Musiałam zaplanować utwór, który zaprezentuję. Postawiłam na „ Glad You
Came” zespołu ‘The Wanted’, ponieważ mam do niego ogromny sentyment. Na próbach
zeszło mi około 3 godzin. Z racji tego,że zrobiło się już późno, wróciłam do „swojego”
pokoju. Położyłam się na łóżko i próbowałam zasnąć. Niestety nie dałam rady.
Zaczęłam liczyć baranki. Przy 72 zwierzęciu przeskakującym przez drewniany
płotek, poczułam, że moje powieki staję się ciężkie. Wreszcie usnęłam.
Obudziły
mnie promienie słońca wpadające do pokoju.
Dziś masz jedyną szansę na spełnienie
swojego największego marzenia i proszę nie spierz jej-powiedziałam sama do
siebie.
******************************************************************
Przepraszam,lecz mogą być błędy,bo nie sprawdzałam. Co do tego " à propos" nie wiem jak to napisać wielką literą,więc zostawiam małą.Uznajmy,że jest dobrze. I jak Wam się podoba?
piątek, 4 maja 2012
Rozdział 2 + aktualizacja
Właśnie dojechałyśmy na miejsce. Wysiadłam z auta. Zupełnie
inaczej wyobrażałam sobie Londyn. Jestem pewna, że w innych okolicznościach
cieszyłabym się że tu jestem. Ale teraz? Nawet przeprowadzka do wymarzonego
miasta nie mogła mnie uszczęśliwić.
-To, co wysiadasz? –zapytała przyjaźnie Zuza. –Weź walizkę z
bagażnika i chodź za mną.
Pociągnęłam torbę, która teraz była niezmiernie ciężka.
Wydawało mi się, jakbym nie spakowała tam tylko ubrań, ale też wszystkie
problemy , które prześladują mnie na każdym kroku.
Moim oczom ukazał się skromny dom na obrzeżach Londynu. Weszłam
do środka. Oglądałam meble ,obrazy, których nigdy nie widziałam. Pobiegłam do
góry szukając swojego pokoju. Weszłam do
obcego pomieszczenia i zdumiona cofam się – zaskoczona, zauważam piękno tego
miejsca. Ciekawa nowych wrażeń, ciągle rozglądam się po pomieszczeniu. Wyglądam
przez okno i obserwuję panoramę miasta. A może nie jest tutaj tak źle?
I właśnie przypominam sobie o perkusji, którą kupiła dla
mnie siostra. Nie chcę żeby domyśliła się jak bardzo podtrzymuj mnie na duchu
to, że mogę tutaj grać.
- Zuza! Gdzie jest ta perkusja o której mówiłaś? - staram
się opanować entuzjazm w swoim głosie. Nie słyszę odpowiedzi, więc schodzę na dół.
W salonie zastaję Zuzę leżącą na kolanach jakiegoś faceta. W
mojej głowie pojawia się tylko jedna myśl: WTF?!
-Łucjo, poznaj mojego męża.
-Męża?! Może jeszcze swoje dziecko mi przedstawisz- nagle
zauważam bachora latającego wokół sofy. No nie, co jeszcze mnie czeka?! Dobra..wdech
,wydech, wdech, wydech.
- A zamierzałaś mi kiedykolwiek powiedzieć, że masz
rodzinę?! - Zuza wyraźnie zmieszała się, gdy usłyszała te słowa. - A może
wogóle nie miałaś zamiaru się do mnie odzywać?
- Wiesz jaka była sytuacja... Przepraszam. Po prostu nie
sądziłam, że może ci zależeć... Mogłam coś powiedzieć, masz rację.
Zatkało mnie. Moja siostra przyznaje się do błędu? Rany,
faktycznie wiele czasu minęło odkąd ostatni raz się widziałyśmy. No super,
teraz mi głupio, że tak na nią nawrzeszczałam.
- Sory, miałam dzisiaj ciężki dzień, może po prostu pójdę na
górę i się rozpakuję.
*********************************************************************************
Przepraszam wszystkich za moje lenistwo.Tak wyszło...Jutro prawdopodobnie pojawi się kolejny rozdziałI jak,może być?
"Tak wyszło...Jutro prawdopodobnie pojawi się kolejny rozdział" - edit. Wszystko przez to,że zepsuła mi się klawiatura w komputerze.Dacie wiarę? Piszę sobie rozdział i tu nagle mi przestaje pisać. Byłam wkurzona! A tata był utwierdzony w przekonaniu,że nowej nie trzeba,że sama się naprawi. Mam już połowę NN,dodam jutro albo w sobotę(obiecuję!),a jak znowu dziwnym trafem przestanie mi pisać klawiatura to idę do kuzynki publikować.Jeszcze raz przepraszam!niedziela, 29 kwietnia 2012
Subskrybuj:
Posty (Atom)