sobota, 7 lipca 2012

Rozdział 7


Kiedy Harry odsunął się ode mnie, cały świat zaczął wirować. Flesze, piski, ludzie. Nie umiałam sobie z tym poradzić. Dopiero teraz zrozumiałam jak wielki błąd popełniłam i ile to może mnie kosztować… To nie był mój świat. Nie należałam do niego. Nie wiedziałam jak się zachować. Nie mogłam zdefiniować tego co czuję do Harry’ego i czy w ogóle coś do niego czuję. Wiedziałam jedno: Moje życie już nie będzie wyglądać tak jak wcześniej.
-Czy to znaczy, że jesteście razem? –padło wśród tłumu pytanie.
-Jak masz na imię?
-Nie odpowiadamy na pytania. –powiedział Harry i chwycił mnie za rękę. Zaczęliśmy biec przed siebie i chociaż wszyscy ludzie ruszyli za nami udało nam się schować w jednej z uliczek. Usiadłam na ziemi, plecami opierając się o mór, a Harry usiadł obok. Siedzieliśmy chwilę w milczeniu po czym spytałam:
-Czemu to zrobiłeś?
Poczułam na sobie jego wzrok, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Wstałam i już miałam odejść kiedy Harry chwycił mnie za rękę i obrócił do siebie.
-Mógłbym to zrobić ponieważ mi na tym zależało. Wtedy znaczyłoby to, że….
-Że co? 
-Że mogłem się w tobie zakochać.
Spojrzałam mu głęboko w oczy i zobaczyłam szczerość. To mnie przeraziło. Nie znaliśmy się w ogóle. Już miałam mu powiedzieć, że powinniśmy nad tym pomyśleć, ale zrezygnowałam.
-Myślę… że powinnam już wracać do domu. –mówię.
-W porządku. Odprowadzę cię.
Mimo, że do domu nie było daleko to i tak całą drogę przeszliśmy w milczeniu. Tylko czasami łapałam Harry’ego na spoglądaniu na mnie. Ciągle myślałam nad tym co się wydarzyło i co się jeszcze może wydarzyć. Miałam teraz mętlik w głowie i musiałam ochłonąć i wszystko przemyśleć w samotności.
W końcu doszliśmy do domu i stanęliśmy nieruchomo przed furtką.
-No i tak… -powiedziałam zmieszana. –To cześć. –chciałam go pożegnać wyciągając rękę.
Harry ją chwycił po czym szarpnął w swoją stronę i już stałam naprzeciw niego. Pochylił się żeby znów mnie pocałować, ale nadstawiłam policzek. Jego wargi lekko musnęły moją skórę po czym szepnął mi do ucha:
-To cześć. –potem już tylko patrzyłam jak odchodzi wzdłuż drogi.
Weszłam do domu i nawet nie zważałam na to co mówiła do mnie Zuza. Poszłam prosto na górę do swojego łóżka. Chwyciłam kartkę papieru i zaczęłam pisać. Nie wiedziałam do końca co, ale miałam przeczucie, że muszę to zrobić.
„If I met you there, will you go with me? I’m still standing here and watching as you bleed. Some words can’t just heel that bruise, but I know that together we can make it through”.
Pisałam, a potem skreślałam słowa. I ciągle widziałam przed sobą Harry’ego. W końcu skończyłam i ze zmęczenia, nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.

wtorek, 3 lipca 2012

Rozdział 6

Po 30 minutach zaczęło brakować powietrza. Było coraz cieplej i w myślach modliłam się, żeby jakimś cudem udało nam się wyjść. Harry nadal stał naprzeciw, wtulony we mnie co było jeszcze gorsze… Zważając na sytuację. Czułam jak jego klatka piersiowa stopniowo się podnosi i opada, przy czym moje serce waliło jak szalone.
-Bardzo szybko bije ci serce –powiedział jakby czytał w moich myślach.
-Siedzimy tu już dość długo, więc wybacz, że zaczynam się denerwować.
Twarz Harry’ego rozświetlił uśmiech. Ale nie jeden z „tych ironicznych”.
-Będzie dobrze. Zdarzały się gorsze rzeczy.- skomentował spokojnie.
Odetchnęłam, bo jego słowa trochę mnie uspokoiły.
Po chwili usłyszeliśmy głos z drugiej strony.
-Nie otworzę drzwi od zewnątrz, musicie to zrobić od środka. –krzyknął właściciel sklepu.
-Niby jak mamy to zrobić?! –fala zdenerwowania znowu wróciła.
-Mam pomysł. –powiedział do mnie Harry. -Ale musimy zamienić się miejscem. Niech się pan cofnie! –rozkazał właścicielowi.
Zamiana miejsc była najtrudniejszą rzeczą, jaką można było sobie wyobrazić w schowku. Harry ledwo przecisnął się między mnie a drzwi, ale w końcu się udało.
-Co chcesz zrobić?
-Spróbuję wywarzyć drzwi.
Wybałuszyłam na niego oczy, ale nawet nie zdążył tego zauważyć bo jednym, mocnym kopem rozwalił zamek w drzwiach. Z braku wolnego miejsca upadłam do tyłu pomiędzy mopy, a zaraz potem cała sterta ścierek i innych rzeczy zawaliła się na mnie z półek na ścianach.
-Łucja? –usłyszałam po chwili.
-Tu jestem! –krzyknęłam wyciągając z gruzów rękę. Harry mnie chwycił i pomógł wstać. Prawie wybuchnął śmiechem.
-Ani się waż. –powiedziałam, po czym uniósł obie ręce w górę w geście poddania się.
Wyszłam ze schowka i podeszłam do właściciela.
-Odchodzę. –poinformowałam go.
-Naprawię zamek! –krzyknął rozpaczliwie, kiedy razem z Harrywm szliśmy do wyjścia.
-Przykro mi. –odpowiedziałam.
-Zwiększę wynagrodzenie! –dodał jeszcze, ale wyszliśmy ze sklepu.
Na zewnątrz oboje zaczęliśmy się śmiać.
-To co? Wchodzisz w to? –Harry wyciągnął do mnie dłoń.
-I tak już nie mam pracy, więc czemu nie? –Uśmiechnęłam się do niego.
-No to mamy umowę. –zacisnęliśmy dłonie i staliśmy tak przez chwilę po czym się zorientowałam co my właściwie robimy… Niestety o wiele za późno, bo wokół już pojawili się fotoreporterzy i fanki.
Wyrwałam rękę z uścisku jego dłoni, chociaż byłam pewna że większość ze zgromadzonego tłumu już zdążyła zrobić zdjęcie.
Harry popatrzył na mnie z miną „dlaczego psujesz taką chwilę?”
-No co!? Sądziłam, że nie chcesz zdjęć z dziewczyną, którą w dodatku trzymasz za rękę.
-Masz racje. –przyznał kiwając głową. –Ale możemy zrobić coś co bym chciał zobaczyć na zdjęciu.
Nie miałam pojęcia o czym mówi.
-Co masz na myśli? –spytałam i to był mój błąd.
Harry błyskawicznie stanął obok i pocałował mnie w usta. Utrudnił mi odsunięcie się od niego, ponieważ objął mnie w pasie. Dookoła słyszałam tylko piski fanek i dźwięk robionych zdjęć. Wiedziałam, że jutro wszyscy będą o nas mówić. Mogłam zareagować od razu i jakoś mu się wyrwać, ale chwilę później… Już nie chciałam tego zrobić.
 

---------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że podoba się nowy rozdział! Pisałam go z pomocą z Wiktorii.. Znowu :D I starałam się też w miarę szybko ;) 

środa, 27 czerwca 2012

ROZDZIAŁ 5

Usłyszałam głos babci. Za szybko się ucieszyłam i równie szybko ta radość zmalała do rozmiarów ziarenka maku. Numer był zablokowany, a ja byłam prawie pewna, że dzwonią… Nie ważne. Muszę się nauczyć, że z marzeniami trzeba trzymać się na bakier. Babcia dzwoniła z Polski. Chciała wiedzieć co u mnie, jak się dogaduję z siostrą i czy nie chcę do nich wrócić. Nigdy. Tak sobie postanowiłam. Nie wrócę tam, gdzie moje życie wywróciło się do góry nogami. Po śmierci rodziców miałam dwa wyjścia; zostać u dziadków lub przyjechać tu. Wybór był prosty.
-Idę do pracy. –ogłosiłam, gdy zeszłam na dół do kuchni. Zuza stała przy stole i robiła sałatkę warzywną.
-Idziesz gdzie? –spytała wybita z myśli.
-Słyszałaś mnie.
-A co z graniem na perkusji?
-Nie nadaję się do tego.
-Bo nie zadzwonili? Będą inne castingi. Nie pierwszy, nie ostatni.
-Nie mam na to ani ochoty, ani czasu Zuza. Muszę się czymś zając, żebym mogła przestać myśleć o rzeczywistości.
-Jeżeli tak bardzo chcesz pracować, to zaraz za rogiem szukają kasjerki w supermarkecie. –powiedziała z ironią w głosie.
-Świetnie! –rzuciłam na odchodne. –Tak a propos… -dodałam po czym Zuza podniosła na mnie wzrok. –Całusy od babci. –powiedziałam po czym wyszłam.
O prace nie było trudno. Szukali kogoś młodego, w moim wieku. Wystarczyło tylko, że umiem podstawową matmę i szybko załapałam jak obejść się z kasą fiskalną i robota była moja. To o wiele prostsze niż branie udziału w jakichś castingach. No i po co to komu?
Zaczęłam od razu. Praca zaczęła mi się podobać. Wielu ludzi do mnie zagadywało, mam nadzieję, że nie dlatego, że chcieli mnie okraść… W każdym razie mijały pierwsze godziny, które nie były odczuwalne.
Do lady podszedł kolejny klient.
-Dzień dobry. W czym mogę po… -zaczęłam podnosząc wzrok i wtedy prawie ścięło mnie z nóg. –Ty…
-Mnie także niewymownie miło, że cię widzę. –powiedział Harry z szerokim uśmiechem.
-Ktoś ci coś zrobił? Bo na pewno nie uśmiechasz się tak bez powodu.
-Właściwie to chciałem Ci to dać. –powiedział wyjmując kartkę papieru.
-K…K…-zaczęłam nie mogąc wypowiedzieć ani słowa. –Kontrakt?! –krzyknęłam tak głośno, że ludzie w sklepie popatrzyli w naszą stronę.
-Ciszej, bo jeszcze mnie rozpoznają. –powiedział Harry.
-Tak. Nie chcemy tego przecież. –odpowiedziałam z ironią. –Jak to kontrakt? –wróciłam do tematu. –Przecież nie zadzwoniliście do mnie.
-Nie, bo osobiście chciałem ci to przekazać.
-A jak mnie tu znalazłeś? –zmarszczyłam brwi.
-Podałaś adres domu, więc poszedłem tam, a twoja siostra powiedziała resztę.
-No tak…
-No nie! –krzyknął nagle Harry.
-Słucham?
-Znalazły mnie! –wrzasnął chwytając mnie za rękę i ciągnąc na tyły sklepu. Dopiero gdy się odwróciłam zobaczyłam tłum fanek pod drzwiami.
-Załatwię to! –rzucił w naszą stronę właściciel.
Harry zaciągnął mnie do schowka na miotły.
-Tu będzie dobrze. –powiedział wpychając mnie do środka.
Schowek był za ciasny na więcej niż jedną osobę. Zdecydowanie za ciasny. Ja opierałam się o drzwi, a Harry stał naprzeciw mnie. Tak blisko, że słyszałam jak oddycha. Patrzył mi głęboko w oczy. Dopiero teraz zauważyłam, że ma zielone oczy. Tak piękne, że przy ich spojrzeniu traciłam równowagę pod nogami. Cały świat chwiał się z boku na bok.
Tak blisko… Wystarczyłoby, że nachyli się bliżej i jego usta złączą się z moimi.
Tkwiąc w takich myślach, speszona odwróciłam głowę w bok.
Poczułam, że klamka od drzwi rusza się pod moimi plecami.
-Chyba mamy problem… -powiedział niewyraźny głos z drugiej strony. Zgaduję, że to był właściciel.
-Fanki nadal tu są? –spytał Harry, jakoś dziwnie zadowolony.
-Nie. Udało mi się je odpędzić.
-Tyle dobrze. –skomentował Harry pod nosem, tak żebym tylko ja mogła to słyszeć. Uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Ale teraz nie mogę otworzyć drzwi. –dodał właściciel szarpiąc za klamkę.
Spojrzałam na Harrego, który wydał się być rozbawiony całą sytuacją. I nie wiedziałam co gorsze… Siedzieć w schowku i nie móc wyjść czy… Siedzieć w schowku z Nim?

****************************************************************
Przepraszam,że tyle musieliście czekac.Miałam problemy z ręką,w zasadzie nadal mam...   Rozdział pisałam wspólnie z moją przyjaciółką Wiktorią( za co serdecznie dziękuję! :* ).Chcecie poczytac jej bloga? Serdecznie polecam. KLIK

środa, 16 maja 2012

Rozdział 4


A więc to już dziś. Przesłuchanie. Siedzę i czekam. Czekam...czekam. i jeszcze raz czekam... Tkwię na tym szarym krzesełku już od jakichś dwóch godzin, a kolejka praktycznie nie drgnęła, jednak im dłużej to trwa, tym bardziej trzęsą mi się ręce. Denerwuje się, ale moje zachowanie jest przecież usprawiedliwione. W końcu przesłuchanie u One Direction nie zdarza się codziennie...  Nagle słyszę swoje imię.      -Łucja proszona na salę.      Z nerwów pogniotłam całą kartkę z tekstem i nutami ( nie wiem jak to w perkusji jest).Wiedziałam, że mi się NIE uda. Po co ja tu w ogóle przyszłam? Tylko robię z siebie idiotkę. Zdenerwowana rzuciłam kłębkiem zgniecionej kartki prosto przed siebie.
     -Auuuuuuuu! Może być tak trochę uważała? 
OMG, czy to Harry Styles. Nie, spokojnie. Wdech, wydech. A teraz czas na najpiękniejszy uśmiech świata.      -Przepraszam, naprawdę nie chciałam-na mojej twarzy pojawił się banan na 0,5 metra. -Tak, tak. -Wiem, że jestem rozrywany przez miliony nastolatek, ale żebym do ciebie zagadał nie musisz rzucać we mnie swoimi rzeczami.
-Przypominam ci, że to przesłuchanie do zespołu, a nie klub nocny.
Przez chwile siedział gapiąc się na mnie i wydając z siebie tylko:
- Yyyyyyyyyyyy? - jednak po chwili załapał. Co jak co, ale zbyt błyskotliwy to on raczej nie jest... Dobra mniejsza z tym. Przyszłam tu po to, żeby zagrać i zrobię to. Spojrzałam na ludzi zajmujących miejsca po drugiej stronie białego stołu. Obok całego składu 1D siedziały jeszcze dwie zupełnie obce mi osoby. Tęgi brunet, który nawet nie raczył spojrzeć na mnie od kiedy weszłam do pomieszczenia i stosunkowo młoda kobieta, ta która mnie wezwała.
Zadali mi kilka rutynowych pytań. Potem kazali zagrać. Usiadłam. Zamknęłam oczy, żeby choć odrobinę zminimalizować stres związany z siódemką obserwujących mnie osób  i zaczęłam.
-1,2,3,4 zaczęłam wystukiwać nogą rytm piosenki. Dołączyłam moje ręce, które mimo stresu nie odmawiały mi posłuszeństwa. Podniosłam powieki i zobaczyłam dziwne spojrzenie Styles’a. O co mu chodziło?


 Na słowa: My universe will never be the same I'm glad you came, Harry się uśmiechnął. Co do jasnej cholery jest zgrane? Nie ukrywam, że cała piąta miło mnie zakoczyła , gdy po chwili zaczęli nucić pod nosami tekst piosenki ( nawet Styles nie był w stanie się oprzeć?). Mój stres znikał z każdą kolejną sekundą piosenki. Niestety wrócił do mnie ze zdwojoną siłą, gdy po raz ostatni uderzyłam pałeczką o bęben. Sojrzałam na uśmiechnięte twarze 'jury'. dodało mi to sporo odwagi. Uznałam, że zakończę występ jak na wytrwałego perkusistę przystało. Chciałam podrzucić pałeczki tak, aby obróciły się w powietrzu po czym je złapać. Niestety tylko się zbłaźniłam.  Trafiłam w oko Harry’ego.
-Znowu mnie podrywasz słońce- powiedział dość żałosnym głosem.
-Przypominam ci, że jestem na przesłuchaniu, słońce- dodałam z ironią w głosie.
Reszta chłopców tylko dziwnie się na nas popatrzyła. Westchnęłam głęboko i spuściłam głowę.
-Oddzwonimy do ciebie-rzekł Niall.
Taaa, jasne. Zawsze tak mówią, kiedy grzecznie chcą się kogoś pozbyć. No to spieprzyłam swoją szansę.  
                                                            ***
Każdy kolejny dzień dłużył mi się coraz bardziej. Miałam dość wysłuchiwania siostruni, która za wszelką cenę mnie 'pocieszała'.”Zadzwonią, na pewno, wezmą cie" itp ,itd.. Już rzygam tymi jej tekstami. Niestety nie żyję w bajeczce, w której królewiczem będzie Harry czy Niall. Tu gdzie jestem można zauważyć tylko szarą rzeczywistość, którą ludzie zwykli zwać życiem. Moje  ‘ malikowo-wieczorne refleksje’ przerwał  mi dzwonek telefonu. Kto może do mnie zdzwonić? Chyba nie Zuza, skoro jest piętro niżej. Zaraz, zaraz. Nie, to niemożliwe. Nacisnęłam przycisk ‘odbierz’, a po chwili usłyszałam głos... Ciąg dalszy nastąpi.





***********************************************************************************************************
Rozdział  dedykowany mojej kochanej Kai( sorki Maja),która pomogła mi go napisać. Łapcie link do jej wspaniałego opowiadania : KLIK. Następny również w tym tygodniu jak będzie ponad 10 komentarzy( nie wliczając moich). Przecież to tak niedużo. NIE TO WCALE NIE JEST SZANTAŻ hahaahha

niedziela, 13 maja 2012

Rozdział 3


Wyjmowałam rzeczy z walizki, a z nimi jakby każde wspomnienie z Polski. Wtedy zdałam sobie sprawę, że nic już nie będzie takie samo. Usiadłam na dość szerokim łóżku, po czym upadłam na nie bezwładnie. Nagle do pokoju weszła Zuza.

-Przypominam ci, że jutro masz przesłuchanie. Radzę ci poćwiczyć, żebyś nie wyszła na idiotkę, siostra.

-Jezu, kompletnie zapomniałam .Chyba żartujesz! Mam za mało czasu na przygotowanie. Nie idę.

-Nie po to tyle zainwestowałam, żebyś teraz udawała rozkapryszone dziecko.

-Ach, niech ci będzie. Zaprowadzisz mnie do piwnicy, studia, miejsca do ćwiczeń, czy jakkolwiek to nazwać?

-Chodź za mną.

Zeszłyśmy na sam dół domu, który miał 4 piętra. Nie ukrywam, że troszkę mnie to zmęczyło.

-Zamknij oczy i podaj mi rękę-powiedziała Zuza.

-Dobrze..-postanowiłam być miła, przynajmniej na chwilę.

Postawiłam kilka niepewnych kroków, po czym w pełni zaufałam siostrze i poruszałam się dość szybko.

-Już możesz otworzyć oczy, jesteśmy.

Zaciekawiona podniosłam powieki. Ujrzałam wielki pokój z perkusją w centrum. Nie ukrywam, że jest to sprzęt wyższej rangi.

-Naprawdę nie musiałaś Zuza.

-Uważam, że ci się należy. –A więc zostawiam cię samą ze swoją największą miłością.

-Ekhem- dałam znać siostrze, że się myli. –Jeżeli dobrze pamiętasz moja największa miłość to One Direction. 

-à propos, myślę, że powinnaś ćwiczyć, a nie się ze mną przegadywać. –Idź grać!

Zostałam sama. Sama ze swoją pasją. Na niewielkim stoliku leżały pałeczki. Wzięłam je do rąk. Stuknęłam o talerz. Zaczęłam wygrywać dźwięki „ What Makes You Beautiful ‘’.Muszę powiedzieć, że pierwszy raz poczułam się tutaj szczęśliwa. Przypomniałam sobie o jutrzejszym przesłuchaniu i nagle zabolał mnie brzuch. Czy, aby na pewno dam radę? Musiałam zaplanować utwór, który zaprezentuję. Postawiłam na „ Glad You Came” zespołu ‘The Wanted’, ponieważ mam do niego ogromny sentyment. Na próbach zeszło mi około 3 godzin. Z racji tego,że zrobiło się już późno, wróciłam do „swojego” pokoju. Położyłam się na łóżko i próbowałam zasnąć. Niestety nie dałam rady. Zaczęłam liczyć baranki. Przy 72 zwierzęciu przeskakującym przez drewniany płotek, poczułam, że moje powieki staję się ciężkie. Wreszcie usnęłam.
Obudziły mnie promienie słońca wpadające do pokoju.

Dziś masz jedyną szansę na spełnienie swojego największego marzenia i proszę nie spierz jej-powiedziałam sama do siebie.

******************************************************************
Przepraszam,lecz mogą być błędy,bo nie sprawdzałam. Co do tego " à propos" nie wiem jak to napisać wielką literą,więc zostawiam małą.Uznajmy,że jest dobrze. I jak Wam się podoba?

piątek, 4 maja 2012

Rozdział 2 + aktualizacja


Właśnie dojechałyśmy na miejsce. Wysiadłam z auta. Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie Londyn. Jestem pewna, że w innych okolicznościach cieszyłabym się że tu jestem. Ale teraz? Nawet przeprowadzka do wymarzonego miasta nie mogła mnie uszczęśliwić.

-To, co wysiadasz? –zapytała przyjaźnie Zuza. –Weź walizkę z bagażnika i chodź za mną.

Pociągnęłam torbę, która teraz była niezmiernie ciężka. Wydawało mi się, jakbym nie spakowała tam tylko ubrań, ale też wszystkie problemy , które prześladują mnie na każdym kroku.

Moim oczom ukazał się skromny dom na obrzeżach Londynu. Weszłam do środka. Oglądałam meble ,obrazy, których nigdy nie widziałam. Pobiegłam do góry szukając swojego  pokoju. Weszłam do obcego pomieszczenia i zdumiona cofam się – zaskoczona, zauważam piękno tego miejsca. Ciekawa nowych wrażeń, ciągle rozglądam się po pomieszczeniu. Wyglądam przez okno i obserwuję panoramę miasta. A może nie jest tutaj tak źle?

I właśnie przypominam sobie o perkusji, którą kupiła dla mnie siostra. Nie chcę żeby domyśliła się jak bardzo podtrzymuj mnie na duchu to, że mogę tutaj grać.

- Zuza! Gdzie jest ta perkusja o której mówiłaś? - staram się opanować entuzjazm w swoim głosie. Nie słyszę odpowiedzi, więc schodzę na dół.

W salonie zastaję Zuzę leżącą na kolanach jakiegoś faceta. W mojej głowie pojawia się tylko jedna myśl: WTF?!

-Łucjo, poznaj mojego męża.

-Męża?! Może jeszcze swoje dziecko mi przedstawisz- nagle zauważam bachora latającego wokół sofy. No nie, co jeszcze mnie czeka?! Dobra..wdech ,wydech, wdech, wydech.

- A zamierzałaś mi kiedykolwiek powiedzieć, że masz rodzinę?! - Zuza wyraźnie zmieszała się, gdy usłyszała te słowa. - A może wogóle nie miałaś zamiaru się do mnie odzywać?

- Wiesz jaka była sytuacja... Przepraszam. Po prostu nie sądziłam, że może ci zależeć... Mogłam coś powiedzieć, masz rację.

Zatkało mnie. Moja siostra przyznaje się do błędu? Rany, faktycznie wiele czasu minęło odkąd ostatni raz się widziałyśmy. No super, teraz mi głupio, że tak na nią nawrzeszczałam.

- Sory, miałam dzisiaj ciężki dzień, może po prostu pójdę na górę i się rozpakuję.

*********************************************************************************

Przepraszam wszystkich za moje lenistwo.Tak wyszło...Jutro prawdopodobnie pojawi się kolejny rozdziałI jak,może być?
"Tak wyszło...Jutro prawdopodobnie pojawi się kolejny rozdział" - edit. Wszystko przez to,że zepsuła mi się klawiatura w komputerze.Dacie wiarę? Piszę sobie rozdział i tu nagle mi przestaje pisać. Byłam wkurzona! A tata był utwierdzony w przekonaniu,że nowej nie trzeba,że sama się naprawi. Mam już połowę NN,dodam jutro albo w sobotę(obiecuję!),a jak znowu dziwnym trafem przestanie mi pisać klawiatura to idę do kuzynki publikować.Jeszcze raz przepraszam!

czwartek, 12 kwietnia 2012

Przepraszam za brak dodawania rozdziałów! Zbliżają się egzaminy-wypada się przygotować! Obiecuję,że po testach będę zamieszczać wpisy bardzo często!
Myślę,że mnie zrozumiecie( jak mniemam większość z Was jest w tym samym wieku)!

niedziela, 19 lutego 2012

Rozdział 1

Wylądowałam na lotnisku. Jestem w Londynie pierwszy raz. Owszem, zawsze chciałam tu przyjechać, ale nie w takich okolicznościach… Moje marzenie zamieniło się w koszmar. Wszystko jest tu takie nowe, obce. Czuję się zagubiona. Na samą myśl, że mam zacząć nowe życie przeszywają mnie dreszcze. Musiałam zostawić wszystko co kochałam w Polsce.
Wysiadłam z samolotu. Czekając na siostrę (która jak zwykle się spóźnia), obserwowałam witające się rodziny i przyjaciół. Wybierając się tutaj myślałam, że zapomnę o bólu. Jednak wszystko przypominało o tym momencie, o tym telefonie, o tej chwili, kiedy świat runął. Z moich przemyśleń wyrwał mnie głos siostry.
-Łucjo, kochanie, jak się trzymasz?
Pomyślałam: Nie udawaj, że ci tak zależy, przecież wiem, nienawidzisz mnie. Postanowiłam jednak trochę się ogarnąć i nie pogarszać naszych stosunków skoro mam tu spędzić resztę życia, bynajmniej do osiemnastki.
-A jak ma być? Jest mi ciężko, ale jakoś damy radę. Musimy, nie?
Przytuliła mnie i ku mojemu zdziwieniu, zrobiła to z uczuciem, a nie tak jak zwykle, oschle i szorstko. Może nie jest taka zła? Szybko odrzuciłam od siebie tę myśl, po czym szybko ruszyłam w stronę wyjścia. Zuza pobiegła zaraz za mną, próbując mnie dogonić.
-Zaparkowałam z drugiej strony – wzięła ode mnie jedną walizkę, po czym poszłyśmy w stronę samochodu. Wsiadłyśmy do auta, tak jak podejrzewałam zapadła cisza. Nie miałyśmy wspólnych tematów do rozmowy.
-To… powiedz mi, dalej grasz na perkusji?
-Zależy czy dalej gardzisz moim hobby…
-No, w dalszym ciągu nie jestem do końca przekonana, ale skoro tak to lubisz, postanowiłam zrobić dla ciebie COŚ miłego.
-A mianowicie? – zapytałam niezbyt zainteresowana tym CZYMŚ.
-Zapisałam cię na casting.
-Oszalałaś!!!!!!! Przecież nigdy nie grałam dla publiki. Po za tym nie mam gdzie ćwiczyć i nawet nie wzięłam perkusji ze sobą!
-Właśnie dlatego kupiłam ci nową i sprzątnęłam piwnicę, żebyś miała trochę miejsca dla siebie.
-Nie prosiłam cię o to. Nie potrzebuję litości.
-Aha, czyli pewnie nie zainteresuje cię fakt, że jest to przesłuchanie do trasy koncertowej twojego ulubionego zespołu?
-No, jasne – powiedziałam z nutką ironii. Zuza podała mi ulotkę gdzie widniał napis: „Przyjdź i pokaż co potrafisz – One Direction xx”. Nie mogłam w to uwierzyć, miałam mieszane uczucia. Coś podpowiadało mi, że mam iść, ale z moją niepewnością siebie na pewno zrobię z siebie idiotkę. –Jak mogłaś to zrobić?! Przecież ja nie umiem grać!! Nie pójdę tam!
-Nie gadaj głupot, grasz już od ośmiu lat i owszem, pójdziesz.
-Nie zmusisz mnie.
-Jeszcze się przekonamy…



****************************************************************************
Sorki,że nie ma jeszcze chłopców! :D o "tragicznej" sytuacji bohaterki dowiecie się za kilka rozdziałów! I jak? Gorsze czy lepsze od poprzedniego? Nowe rozdziały będą się pojawiały od 2 marca regularnie w piątki i soboty albo niedziele. Dziękuję,dziękuję za tych moich 7 obserwatorów! xx

sobota, 18 lutego 2012

Prolog.

Siedzę sobie i patrzę w ścianę. A co miałam robić? Uczyć się najnudniejszego przedmiotu na świecie,a mianowicie geografii. Grrr...jak nie zdam to będzie po mnie. Dziwnym trafem zawsze,kiedy mam się jej uczyć tysiące myśli przelatuje mi przez umysł. Tym razem snuję dziwne przemyślenia o życiu,przemijaniu i o wszystkim,co mnie otacza. Jak zniosę zdradę mojego pierwszego chłopaka? Myślę,że jakoś dam radę. W końcu mam przyjaciół,którzy zrobią dla mnie wszystko,rodziców,którzy wspierają mnie w każdej trudnej chwili i coś,co najbardziej pomaga mi uporać się z problemami – granie na perkusji. Kiedy byłam małą dziewczynką, mama odkryła,że mam smykałkę do muzyki i zapisała mnie na lekcje. Od tej pory moje hobby towarzyszy mi w każdym momencie mojego życia,od złości i smutku do radości i szczęścia.
Moje refleksje przerywa telefon .Wyświetla się numer mojej mieszkającej w Londynie siostry.A czego ona ode mnie chce? Nie odzywała się od 2 miesięcy.
-Łucja..dzwonili do mnie..
-Ale kto,co, jak? Przestań płakać,kompletnie cię nie rozumiem.Co się stało?
-No,bo..ja przepraszam,że musisz to zrobić.Naprawdę.Jestem za daleko,nie mogę przyjechać.Wiem,że będzie to dla ciebie trudne.
-Powiesz mi wreszcie o co ci chodzi?
-Musisz zidentyfikować zwłoki.
-Co?!